Już wkrótce nowy Labirynt Sensoryczny „Sielanka”! Wybierz się z nami w sensoryczną letnią podróż. Kup bilet tu

Zabawy i zabawki wspierające rozwój zmysłów.

Opanowaliśmy u dzieci rozwój zmysłów wzroku i słuchu. Zapomnieliśmy jednak o stymulacji układów przedsiąkowego i proprioceptywnego. Zmysł dotyku też okazuje się problematyczny. Niby wiem, że trzeba przytulać i masować dzieci, ale na brudzenie i jedzenie rękami już nie patrzymy tak przychylnie. O tym, czego jeszcze nie wiemy o sensoryce opowiada Aleksandra Charęzińska, pedagog specjalny i terepeuta integracji sensorycznej oraz ekspert SI w przestrzeni Sensorysiów.

W Polsce mówi się o integracji sensorycznej od lat 90. ubiegłego wieku (na świecie od lat 60.) Czy to znaczy, że dużo wiemy? Co stanowi obiekt badań we współczesnej sensoryce dziecięcej?

Wiele współczesnych badań potwierdza ogromną potrzebę stymulacji sensorycznej. Wiemy, że nie ma prawidłowego rozwoju człowieka, bez różnorodnych bodźców zmysłowych. Wiemy też, że bardzo ważna jest stymulacja sensoryczna, zwłaszcza w pierwszym okresie życia małego człowieka. Bardzo dużo czerpiemy z neuronauki, czyli dziedziny naukowej zajmującej się budową oraz działaniem mózgu i całego układu nerwowego. Czy dużo wiemy? I tak, i nie. Najpierw twierdzono, że mamy pięć układów zmysłowych, potem że siedem. Teraz mówi się o ośmiu i cały czas nie jesteśmy pewni, czy nie zostanie wyodrębniony jeszcze kolejny.

Pięknie zaprojektowane zabawki, place zabaw budzące zazdrość u dorosłych, że nie są już dziećmi, najlepszy design bawialni. A jednak coraz częściej słyszy się kontrowersyjną tezę, że w dzisiejszym świecie, dzieciom często brakuje pełnej gamy bodźców sensorycznych. Z czego to wynika? 

Stymulacja sensoryczna zwłaszcza tych najmniejszych powinna odbywać się w relacji z drugim człowiekiem a nie za pomocą gadżetów. I to jest podstawowy problem. Oczywiście mądre zabawki czy place zabaw są także bardzo ważne ale… nie mogą być zamiast. Powinny być dopełnieniem. Obserwujemy też, że współczesne dzieci mają za dużo bodźców słuchowych i wzrokowych – często mówimy o przestymulowaniu dźwiękami, hałasem czy bodźcami wizualnymi. Kolorowe sale przedszkolne, pokoje dziecięce, sale zabaw, ciągle grająca muzyka czy włączony telewizor to dla młodego układu nerwowego w fazie rozwoju, często zbyt wiele. Z drugiej strony dzieci mają zbyt mało ruchu, kontaktu fizycznego, przytulania i bliskości z innymi ludźmi. Mówi się, że do szczęścia potrzeba minimum 8 „przytulasów” dziennie! Ja bym dodała jeszcze 2 godziny zabawy na dworze i brudzenia się w błocie.

Dlaczego tak się dzieje? Myślę że, przez brak czasu i ogólne szybkie tempo życia, globalną technologizację życia, a także czasami brak odpowiedniej, aktualnej wiedzy na temat rozwoju dziecka. Może troszkę chcemy zapewnić dzieciom to cudne, kolorowe dzieciństwo którego sami nie mieliśmy? Pełne atrakcji, zabawek i gadżetów. Okazuje się jednak, że nie do końca tędy droga. I jak we wszystkim – potrzebny jest umiar i równowaga.

Jak wszechobecna technologia wpływa na zdolności odbierania wrażeń przez różne zmysły u dzieci?

Niestety telewizja, tablety, smartfony wprowadzają spory zamęt w życie naszych dzieci. Istnieje wiele badań naukowych, które mówią wprost o negatywnej roli mediów cyfrowych w rozwoju dziecka. Terapeuci integracji sensorycznej i osoby pracujące z rodzicami dzieci, zwłaszcza tych najmniejszych, apelują, aby dzieci nie miały styczności z tego rodzaju atrakcjami lub żeby ograniczyć je do minimum. Z jednej strony powodują przebodźcowanie układu nerwowego. Z drugiej strony nie dostarczają bodźców sensorycznych, które są wskazane dla pełnego rozwoju: ruchowych, proprioceptywnych czy dotykowych. To znaczy, że mogą się przyczyniać do tzw. „deprywacji sensorycznej”. Już w tej chwili, obserwujemy zjawisko, że zaczynają pustoszeć place zabaw, a dzieci najchętniej spędzają czas w kontakcie z technologią.

Pojawiają się głosy, nasilające się zwłaszcza przy modzie na minimalizm, że im prostsze zabawki tym lepiej i im mniej wymyślne place zabaw tym lepiej. Wtedy wyobraźnia i kreatywność mają pole do popisu. Jak ta wizja ma się do rozwoju sensorycznego dzieci?

Oczywiście, trzeba najpierw zdefiniować tę „wymyślność”. Dziecko do prawidłowego rozwoju potrzebuje różnorodnych bodźców. Ja zawszę mówię o ich jakości i odpowiedniej proporcji. Skoro najbardziej eksploatowanymi na co dzień zmysłami są słuch i wzrok, to podczas zabawy nie powinniśmy dokładać kolejnych bodźców w tym zakresie. Dlatego proste zabawki, które nie mają miliona funkcji będą zawsze bezpieczniejsze pod kątem sensorycznym. A do tego faktycznie wspierają kreatywność dziecka. Jeśli wziąć pod uwagę place zabaw to ja zawsze zachęcam do chodzenia na takie, w których wymyślność polega na różnorodności sprzętów i aktywności ruchowych, jakie można na nim podjąć. Jeśli natomiast miejsce zabaw skupia się na tysiącu kolorów, migających światłach, dudniącej muzyce, mocno ograniczonej przestrzeni czy ustawionych grach video – to faktycznie nie jest ono zbyt przyjazne sensorycznie. A z takimi atrakcjami mamy niestety do czynienia w wielu standardowych salach zabaw.

Jak powinno wyglądać projektowanie przestrzeni dla dziecka, która miałby za zadanie stymulować zmysły? Na co zwracać uwagę w domu czy innych przestrzeniach?

Przestrzeń powinna być bezpieczna i oszczędna w bodźce wizualne – w myśl zasady: co za dużo to niezdrowo. Nie musi być całej gamy kolorystycznej. Pamiętajmy, że najlepsze bodźce to te, związane z naturą lub je przypominające. Kolory natury nie powinny powodować zmęczenia układu nerwowego. Miejsce takie powinno mieć strefy aktywności i strefę odpoczynku, gdzie można się schować, odciąć od niepotrzebnych bodźców, zrelaksować. A także jeśli mówimy o sali czy placu zabaw, powinno mieć dużo możliwości dla różnorodnych zabaw ruchowych i proprioceptywnych.